W piątek dokonałam sztuki niezwykłej. Mając baaardzo niewiele czasu do wyjścia na potrójne urodziny Przyjaciół udało mi się upiec coś, co
a) nie wymagało wizyty w sklepie
a) nie wymagało brudzenia rąk
c) wszystkim smakowało
d) było bezglutenowe więc i Łukasz dostał swoją porcję.
I każdy pytał o przepis. A przepis może przestraszyć, bo zaczyna się od prawie całej kostki masła... Ale czego innego można się spodziewać po Nigelli:)
Składniki:
- 150g masła
- 300g brązowego cukru muscovado
- łyżeczka sody oczyszczonej
- 80 g mlecznej czekolady
- 75 g kakao
- 150g mąki pszennej (ja użyłam oczywiście bezglutenowej)
- 4 jaja
Do garnka postawionego na małym ogniu wkładamy masło, cukier i kakao. Lekko podgrzewamy i mieszamy aż masa stanie się gładka i jednolita. Ściągamy garnek z ognia, dodajemy mąkę i sodę, mieszamy. Masa nieoczekiwanie zmieni konsystencję, ale jajka uratują sprawę. Najpierw jednak trzeba je lekko ubić trzepaczką (naprawdę lekko, ciasto nie powinno za bardzo urosnąć).
Mieszamy wszystkie składniki, wrzucamy posiekaną czekoladę i całą masę wylewamy na blaszkę (wydaje się jej mało, ale spokojnie- jednak trochę urośnie).
Teraz ciasto musi spędzić 20 minut w nagrzanym do 190 stopni piekarniku.
Gdy lekko ostygnie kroimy na kwadraty i posypujemy cukrem pudrem.
czy ciasto ma być gąbczaste? :)
OdpowiedzUsuń